Stan wojenny w Polsce wprowadzony został 13 grudnia 1981 r. Komunistyczna władza Związku Radzieckiego udzieliła całkowitego poparcia na jego wprowadzenie, ze względu na uwikłanie się w wojnę w Afganistanie, nie chciała wziąć bezpośredniego w nim udziału. Miała w naszym kraju wielu wyszkolonych sprawdzonych oddanych komunistów. Jednym z nich był gen. Wojciech Jaruzelski, który opanowując najważniejsze stanowiska w Państwie, w imieniu Rady Państwa podjął decyzje o jego wprowadzenie na terytorium całego kraju.
W tym burzliwym okresie pracowałem w Elektrociepłowni Będzin. Wiązałem z tym zakładem plany zawodowe i osobiste, m.in. otrzymaniem mieszkania, założenia rodziny.
1 lipca 1981 r. ogłoszona została podwyżka cen żywności – tym razem mięsa i jego przetworów. W kraju zaczęło być niespokojnie. Docierały informacje o przerwach pracy w Mielcu i Ursusie, a następnie w Łodzi i Zakładach Komunikacji Miejskiej w Warszawie. W lipcu 1980 r. strajkowało łącznie ok. 80 tys. osób w 177 zakładach.
14 sierpnia stanęła Stocznia im. Lenina w Gdańsku, 18 sierpnia wybuchły strajki w Szczecinie, obejmując całe wybrzeże, następnie na Śląsku i innych miejscach na terenie całego kraju.
Z wieczornych programów telewizyjnych, docierały informacje, w których rzucano gromy na wichrzycieli i przelewano krokodyle łzy nad stratami, jakie to przynosiło naszej gospodarce. Natomiast prawda była inna. To niewydolny komunistyczny system gospodarczy doprowadził nasz kraj do ruiny.
Społeczeństwo polskie powiedziało „nie” komunistycznej władzy organizując się w potężny ruch, jakim była „Solidarność”. Efektem tego było podpisanie 31 sierpnia 1980 r. porozumienia pomiędzy Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym w Stoczni Gdańskiej, a Komisją Rządową. Najważniejsze żądania zostały zawarte w 21 postulatach. Do podobnych porozumień doszło także z MKS w Szczecinie i MKS na Śląsku w Jastrzębiu Zdroju.
„Solidarność” oprócz podpisanych postulatów szła o wiele dalej domagała się po prostu demokratyzacji kraju: wolnych wyborów, wolnej prasy, zlikwidowanie cenzury itp.
Z entuzjazmem powstawały w całym kraju Komisje Zakładowe „Solidarności”. Sam zostałem Przewodniczącym w Elektrociepłowni Będzin. Potem kierowałem Sekcją Energetyków przy Regionie Śląsko-Dąbrowskim w Katowicach, a następnie działałem w Krajowych Strukturach Związku Energetyków.
Przez 13 miesięcy od podpisanych porozumień czuliśmy się wolni. Ruszyły w kraju potajemnie zakładowe powielarnie, zakonspirowane powielacze… Polskę zalała powódź podziemnej literatury, przeróżnych biuletynów informacyjnych i domorosłej twórczości literackiej. „Solidarność” osiągnęła liczbę około 10 ml. członków.
Żyliśmy wtedy w innym świecie, choć krótko, bo tylko przez kilkanaście miesięcy. Pragnęliśmy żyć w kraju demokratycznym, wolnym i niepodległym.
Zaczęła się dezorganizacja rynku, by w ten sposób zohydzić Solidarność. Brakowało właściwie wszystkiego, żywności, odzieży, środków higieny, benzyny itp. Mnożyły się milicyjne prowokacje, tajemnicze pobicia czy wręcz morderstwa działaczy związkowych oraz sprzyjających im księży i dziennikarzy.
Od początku podpisania porozumień sierpniowych Rząd Polski rozważał stłumienie „Solidarności”, ale nie był do tego przygotowany. Po 15 miesiącach jego istnienia, gen. W. Jaruzelski, w odpowiednim dla siebie momencie zdecydował się na wprowadzeniem stanu wojennego.
Na ulicach pojawiły się czołgi, wozy bojowe i samochody. Jeszcze przed północą rozpoczęły się internowania przywódców i doradców „Solidarności”, organizacji studenckich, rolniczych, KPN-u, KOR-u itp. Wyciągano ludzi z łóżek, niejednokrotnie wyważano drzwi, zabierano matki, ojców na oczach płaczących dzieci. Aresztowanych wrzucano do przepełnionych cel, aby w następne dni porozwozić po obozach internowania.
Mnie przyszło aresztować 4 funkcjona-riuszy SB, o godz. 1:25 w nocy. Było to podczas mojego przyjęcia weselnego. Doszło wtedy do przepychanek. Wykorzystując tą sytuację wycofałem się do kuchni i tam wyskakując przez okno uciekłem. Nie ukrywałem się długo, za poręczeniem dyrektora zakładu ujawniłem się z ukrycia. Po dotarciu do zakładu natychmiast zwinęła mnie Służba Bezpieczeństwa.
Podczas przesłuchania Funkcjonariusz SB w Komendzie w Będzinie wyciągnął broń i wyjmując z niego naboje niejako bawił się nią mówiąc: „że nigdy już nie zobaczę żony, że czeka mnie wieloletnie więzienie, gdyż pracowałem w zakładzie zmilitaryzowanym”.